Thursday 27 February 2014

Throwback Thursday - France 2012 vol. 1

In this post, on the occasion of Throwback Thursday, You can see the first portion of pictures that I took in France during the summer 2012. We lived in Orléans (a beautiful city in north-central France), but we spent more than a half of our time on visting charming towns and Castles of the Loire (+Paris). I can't recall these french names (I don't speak that language- I only know Je t'aime :)) Maybe I'm an ignorant, but it's more probable that I have a poor memory. Sooo... enjoy my pictures. They're full of summer, aren't they? For me they're a reminder of the fantastic moments that I spent in France. By the way- French people are great- their English is so poor and my French doesn't exist, but we still could communicate. In German.

PS
I'm in one of the pictures. It's not hard to guess which photo I have in mind. ;)

W tym poście, z okazji Throwback Thursday (dosłownie 'Czwartkowego Powrotu do Przeszłości) możecie zobaczyć pierwszą porcję zdjęć, które zrobiłam podczas wakacji w 2012 roku. Mieszkaliśmy w Orleanie (piękne miasto w środkowej Francji), ale większość czasu spędziliśmy na zwiedzaniu uroczych miasteczek i zamków nad Loarą (+ Paryż oczywiście). Nie mogę sobie przypomnieć ich nazw (nie mówię po francusku, znam tylko Je t'aime ;)). Może jestem ignorantką, ale bardziej prawdopodobne jest, że mam słabą pamięć. Więc... miłego oglądania zdjęć. Są pełne lata, prawda? <niech już będzie po maturze -.-> Mnie przypominają one o wspaniałych momentach spędzonym we Francji. Przy okazji, Francuzi to wspaniali ludzie- ich angielski jest słabiutki, mój francuski nie istnieje, a mimo wszystko udało nam się porozumieć. Po niemiecku.

PS 
Jestem na jednym ze zdjęć, chyba nie trudno rozpoznać na którym ;)











Let me know what You think about this post in comments below or on Facebook.

Dajcie znać, co uważacie o tym poście ( w komentarzach lub na Facebooku).

Saturday 22 February 2014

Let the sunshine in

More than a week ago, when in my region we still had a winter break, I was happy and not aware of the fact how little time I had to my high-shool exit exam (OK- I WAS learning, but I didn't count the days left to the impending catastrophe). Thanks to that state of mind I foundnd a moment to take a few pictures in my garden. The light was undoubtedly perfect, there were 'islands' of snow on the ground and first buds appeared due to the continuous changes of temperature. I had a wonderful occasion to immortlize that moment on my pictures. Too see more of my photos check out my fanpage ;)

Ponad tydzień temu, kiedy w Małopolsce jeszcze trwały ferie, żyłam w błogiej, przedmaturalnej nieświadomości (no dobra, uczyłam się, ale jeszcze nie odliczałam ile dni zostało do nieuchronnie zbliżającej się katastrofy). Dzięki temu znalazłam chwilę, żeby zrobić kilka fotek w naszym ogrodzie. Światło było wprost wymarzone, na ziemi leżały 'wysepki' połyskującego śniegu, a rośliny, które zwariowały od ciągłej zmiany temperatury, wypuściły pierwsze pączki. Nadarzyła się świetna okazja, żeby uwiecznić budzącą się do życia przyrodę na fotografiach.
[Przeczytajcie podpisy pod zdjęciami ;)] 

Fota życia.
  Pierwsze zielone pączki przełamują lutową szarość.
 To było coś niesamowitego... Słońce idealnie między gałęziami drzewa, a ja skacząca dookoła z aparatem, żeby uchwycić to jak najlepiej ;)
 Pierwsze wiosenne promienie słońca. Co z tego, że w lutym.
 Kolejne zdjęcie z serii 'walka słońca i drzew o centralne miejsce w kadrze'
Prawie jak sepia ;)
 Nie wiem jak mi się to udało- słońce jest idealnie w centrum zdjęcia i na dodatek jego światło zostaje częściowo 'pochłonięte' przez gałąź. Efekt niesamowity. 
Tak właśnie wygląda lawenda zimą (jeżeli tak można tą porę roku jeszcze nazwać).
 Podobne ujęcie do tego przedostatniego, tylko totalnie inna kolorystka. Jak to mówią- do wyboru do koloru.
  Wspomniane przeze mnie wcześniej śniegowe 'wysepki'.
 Lawenda ciąg dalszy.
   W tym zdjęciu nie byłoby nic niezwykłego, gdyby nie to, że widać na nim strukturę liścia. A czy ktoś z Was nie lubi oglądać liści pod słońce? Ja osobiście uwielbiam to robić, zwłaszcza jesienią ;)
 Idealny tytuł? 'Pochmurna wata cukrowa'.
 Zwróćcie uwagę na ciekawy kształt i barwę tych roślin. Rosną w moim ogrodzie, a nawet nie wiem jak się nazywają i skąd się tu wzięły. Wstyd ^^
 Fajne kolorki ;)
  Trudno w to uwierzyć, ale kilka miesięcy temu to była przepiękna, pąsowa róża.
  Zobaczcie, jak światło odbija się od tych liści. Wyglądają, jakby były nasmarowane wazeliną. Haha.
 <nie wiem jak to skomentować>

 Luty, wiosna, a tu bombki. 


Saturday 8 February 2014

Mouthwatering sushi images













KARI concert. Music is my prayer...

'You've been waiting for too long... You need to hurry, hurry up now.Now I'm standing on the edge and I'm afraid that I should jump...'


This is the beginning of a song performed by KARI called 'Hurry up'. It's full of anxiety, emotions and... magic. The same adjectives can be used in reference to her whole, one of a kind, album entitled 'Wounds and Bruises' (the title itself can be a great introduction to it). 'Hurry up', 'Eliah', 'Fireproof', 'I surrender', 'The one' ...- these are probably the best songs of KARI, proving that she's the one to watch in modern european music scene.

'Czekałaś zbyt długo. Spiesz się, spiesz się... 
Stoję teraz na krawędzi i obawiam się, że powinnam skoczyć...'

To początek piosenki KARI pod tytułem 'Hurry up'. Jest pełna niepokoju, emocji i... magii. Te same przymiotniki mogą być użyte w odniesieniu do całego, jedynego w swoim rodzaju krążka zatytułowanego 'Wounds and Bruises' (sam tytuł jest idealnym wstępem do tematyki i klimatu płyty). 'Hurry up', 'Eliah', 'Fireproof', 'I surrender', 'The one' ...- to prawdopodobnie najlepsze piosenki KARI. Udowadniają one, że na polskiej scenie muzycznej nie jest ona kolejną młodą gwiazdką , ale prawdziwą artystką.


Listening to an album at home is a great thing, but a really intimate meeting with the work of and artist can be experienced only during a concert.  Then You can feel an emotional bond with a performer, become a part of something exceptional. On 7th February, when  I was at KARI's concert in Cracow, she said something unexpectable. It was something like that: 'My fans often say after my performances that what they heard, what they saw was magic. For me, the music that I create and perform is like prayer... In my opinion God isn't borng. He's fascinating.' An, indeed, it's enough to listen carefully to the lyrics of her songs, see how passionate she is, when she performs... These are no stock phrases, but a sincere confession. I think that she captivates her fans not only with her beautiful voice and music but also with her frankness. I hope that it will never change.

Słuchanie płyty w domowym zaciszu to wspaniała rzecz, ale prawdziwie intymnego spotkania z twórczością artysty można doświadczyć dopiero podczas jego występu. Wtedy można poczuć z nim prawdziwą więź emocjonalną, stać się częścią czegoś niezwykłego. Kiedy 7.02 byłam w Krakowie na koncercie KARI, powiedziała ona coś zaskakującego. Było to mniej więcej tak: 'Fani często mówią po moich koncertach, że to co usłyszeli, zobaczyli to była magia. Dla mnie muzyka, którą tworzę i wykonuję jest jak modlitwa...Dla mnie Bóg nie jest nudny. Jest kimś fascynującym.' I faktycznie, wystarczy się wsłuchać w słowa jej piosenek, zobaczyć z jakim uczuciem je wykonuje... To nie są puste frazesy, ale rodzaj szczerej spowiedzi. Myślę, że urzeka fanów nie tylko pięknym głosem i muzyką , ale także swoją prostolinijnością. Oby to się nigdy nie zmieniło.



   

   

The first pic has been downloaded. Click on it to check where it comes from.


Saturday 1 February 2014

Modern art - MOCAK vol. 2

Last month me and Dorothy visited MOCAK (Museum of Contemporary Art in Krakow) for the second time (You can see the photos from my first visit--->>here). We not only saw the permanent collection but also 'Good Boy', the exhibition of the Austrian artist Erwin Wurm. 

"Wurm describes all his works as sculpture, regardless of whether they are photographs, objects, drawings or videos. His works are often produced as variants achieved by altering the mass and volume. Some of his best known works include One Minute SculpturesFat House and Fat Car. In the One Minute Sculptures which the artist has been creating since the 1990s, viewers, following verbal and drawn instructions and employing everyday objects provided by the artist, adopt unusual, absurd and amusing poses, thus making their own bodies into sculptures."

W zeszłym miesiącu po raz drugi wybrałam się z Dorotą do MOCAK-u (Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie). --->>Tutaj możecie zobaczyć zdjęcia z mojej poprzedniej wizyty. Nie  tylko obejrzałyśmy stałą kolekcję, ale także czasową wystawę autorstwa austriackiego artysty Erwina Wurma.

"Wszystkie swoje prace artysta określa jako rzeźby – bez względu na to, czy są to fotografie, obiekty, rysunki, czy wideo. Powstają one często jako wariacje polegające na zmianach dokonywanych w obrębie masy i objętości rzeczy. Do jego najbardziej znanych prac należą między innymi realizacje z cyklu Jednominutowe rzeźby, Otyły dom i Otyły samochód.
Cechą charakterystyczną twórczości Wurma jest humor podszyty ironią, który artysta określa mianem krytycznego cynizmu. Polega on na obserwacji człowieka w jego wielowymiarowości z naciskiem na jego cielesność. Realizacje Austriaka posiadają często antropomorficzne cechy, są zniekształconymi obrazami wyjętymi z codzienności, powiększonymi do ludzkich rozmiarów. Za pomocą prostych środków Wurm w bezpośredni sposób opowiada o otaczającej nas rzeczywistości, co zbliża dosadność jego realizacji do stylistyki wykorzystywanej w komiksach."