Showing posts with label city. Show all posts
Showing posts with label city. Show all posts

Thursday, 7 January 2016

Vilnius in 32 hours p. 2

Drugi dzień w Wilnie był zdecydowanie bardziej świadomy i zorganizowany. O ile wcześniej oswajałam się z nieznanym miastem, to następnego ranka, kiedy wymeldowałam się z mojego sympatycznego hostelu Downtown Forest Hostel & Camping, mogłam śmiało stwierdzić, że Wilno już nie jest mi obce. Tym razem miałam rozpisane co i kiedy chcę odwiedzić. Postanowiłam nie polegać na autobusach (wyjaśnienie w poprzednim poście), przez co zostało mi kilka niewykorzystanych - jeszcze - biletów. Dzień spędziłam na leniwym spacerze uśpionymi uliczkami i bulwarami Wilii, wizycie w celi Konrada, a także zakupach w hali Hales Turgus i w Panoramie. Nie mogłam przegapić punktu widokowego - w Wilnie jest ich kilka, ale najpiękniejszy miejski pejzaż roztacza się ze Wzgórza Giedymina. Tam też się udałam. Zwiedziłam też, za namową przyjaciółki, przepiękny kościół śś. Piotra i Pawła na Antokolu oraz nadgryzioną zębem czasu cerkiew Świętej Trójcy. O dziwo, pomimo odwiedzenia tych wszystkich miejsc, zostało mi jeszcze na tyle czasu, żeby bez pośpiechu zjeść dwudaniowy obiad.
No właśnie, czas na kilka kulinarnych rekomendacji. Po pierwsze: cepeliny lub kartacze (Cepelinai), czyli pyzy ziemniaczane nadziewane mielonym mięsem. Są bardzo smaczne (zwłaszcza z dodatkiem śmietany) i łatwe do przyrządzenia - 
tutaj znajdziecie przepis. Po drugie: rozpływające się w ustach serki czekoladowe (sūrelis). Można je kupić w każdym supermarkecie, kosztują kilkadziesiąt centów. Występują w wielu odmianach - ja polecam waniliową. Najlepiej smakują kilka minut po wyjęciu z lodówki. Kolejny smakołyk to sękacz (šakotis). Dobrze się domyślacie, w Polsce też mamy to ciasto w kształcie choinki - podobno nawet lepsze, ale nie przekonacie się, dopóki nie spróbujecie. (U mnie w domu przywieziony z Litwy sękacz był degustowany przy stole wigilijnym i spotkał się z aprobatą dość wybrednej familii, więc chyba zdał egzamin). Oprócz tego Litwini szczycą się swoimi wyrobami wędliniarskimi m.in. kindziukiem (do kupienia także w Polsce) oraz serami (w jednym ze sklepów widziałam kilkanaście jego odmian np. z cynamonem czy jabłkowy, z tym że ten drugi nie jest wyrobem mleczarskim). Popularne są także kiszone produkty - kapusta, czosnek, jabłka i... pomidory. Nic dziwnego, biorąc pod uwagę bogactwo litewskiej kuchni, że przywiozłam do domu całą torbę jedzenia - oprócz większości z wyżej wymienionych produktów także miód wrzosowy i bardzo ostry chrzan z burakami, którego niestety nikt, oprócz mnie, nie chce jeść, bo podobno wychodzi im nosem...


Downtown Forest Hostel & Camping bardzo przyjazne turystom miejsce, polecam!

Ciche zaułki w okolicach Ostrej Bramy. Przechadzając się nimi w niedzielne przedpołudnie miałam wrażenie, że Stare Miasto dopiero zbiera się do pobudki.



Cela Konrada (Konrado celė) w pobliżu klasztoru oo. Bazylianów. To najprawdopodobniej tutaj  na przełomie 1823 i 1824 roku więziony był Adam Mickiewicz. W środku znajduje się skromna, bezpłatna ekspozycja o życiu i twórczości poety, a także zaaranżowana cela.

Cerkiew Św. Trójcy (Vienuolynas ir Šv. Trejybės cerkvė) obok klasztoru oo. Bazylianów ma długą i burzliwą historię


Wystawa butiku przy ul. Ostrobramskiej ( Aušros Vartų gatvė)

Ruchliwa ulica Bazyliańska (Bazilijonų gatvė)



Żeby poczuć autentyczny klimat Wilna trzeba się udać do hali targowej Hales Turgus. Można tu znaleźć wszystko - od tradycyjnych białych serów (varškės sūris) i kiszonych pomidorów po koronkowe obrusy i kolorowe chusty. W niedzielę handel kwitnie w najlepsze - mieszkańcy (głównie panie w pewnym wieku) prosto z pobliskich kościołów i cerkwi udają się tu na zakupy, które są zapewne świetną okazją do wymiany wszelakich informacji.



Wnętrze galerii handlowej Prekybos Centras G09 przy alei Giedymina (Gedimino Prospektas)

Dziedziniec Muzeum Narodowego (Lietuvos nacionalinis muziejus)


Góra Giedymina to według legendy miejsce założenia Wilna. Można na nią wjechać kolejką... ale ja wybrałam schody.
Z Zamku Górnego roztaczają się piękne widoki na miasto (tego dnia akurat spowite mgłą).



Baszta Giedymina (Gedimino pilies bokštas), w której wnętrzu mieści się niewielkie muzeum historyczne
Po drugiej stronie rzeki Wilii (Neris) widać wileński "Manhattan"

Nie mogłam sobie odmówić zdjęcia na tle Starego Miasta

Barokowy kościół św. Piotra i Pawła na Antokolu ( Vilniaus Šv. apaštalų Petro ir Povilo bažnyčia) o bardzo bogatym, jasnym wnętrzu. Na uwagę zasługuje zwłaszcza olbrzymi kryształowy żyrandol w kształcie łodzi pochodzący z początku XX wieku.

Muzeum energetyki i techniki (Energetikos ir technikos muziejus)
Spacer nie tak malowniczym (ale to pewnie wina pogody) brzegiem Wilii. Sporo tutaj nowoczesnych budynków mieszkalnych.


Graffiti w przejściu podziemnym przy alei Konstytucji (Konstitucijos pr.)


Postanowiłam przymknąć oko na cenę (która swoją drogą nie była aż tak wygórowana) i skonsumować tradycyjne litewskie cepeliny. Udałam się w tym celu do restauracji Čili Pizza mieszczącej się w centrum handlowym Panorama. 

Dekoracja świąteczna w Panoramie

Zapadł zmrok, czekam razem z kilkoma Polakami (chociaż minęły zaledwie dwa dni, dobrze jest znowu usłyszeć znajomy język) na przyjazd autobusu. To już koniec mojej wyprawy. Pozostaje tylko pytanie: DOKĄD TERAZ?

Monday, 9 November 2015

Let the memory live again

Nierzadko w swoim życiu odnosiłam wrażenie, że czas przecieka mi przez palce. Że, chociaż staram się ciągle próbować nowych rzeczy, odwiedzać nieznane mi do tej pory miejsca, to i tak niewiele z tego wynoszę. Coś się wydarzyło i zostało w głowie, ale wspomnienia zacierają się... 

To nie jedyny problem. Nigdy za bardzo nie umiałam żyć chwilą. Często dopiero kiedy przeglądam zdjęcia, sporządzam notatki z wydarzeń, w których uczestniczyłam, dociera do mnie, że faktycznie miały one miejsce. Może to dlatego, że mogę wtedy myśleć bardziej "rzeczowo", patrzeć na nie z perspektywy. 

Zazwyczaj, kiedy jestem gdzieś między ludźmi, nabieram dystansu. Ostatnio nawet bardziej, ale w dobrym kierunku. Uczę się obserwacji. Nie przeszkadza mi już tak bardzo jak kiedyś stanie z boku. Ostatecznie nie liczy się to, czy jest się w centrum zainteresowania, tylko co się sobą reprezentuje. I tutaj zaczynam się zastanawiać: Czy faktycznie mam coś ciekawego do powiedzenia? Czy życie mnie czegoś nauczyło i czy warto się dzielić tą wiedzą? Myślę, że każdy od czasu do czasu głowi się nad tym co tak naprawdę ma do przekazania światu. Nie tylko to kim jest w danej chwili, ale też kim będzie w świadomości zbiorowej i dla bliskich, kiedy odejdzie. 

Może dlatego te wspomnienia są takie ważne. Zachowując je, widzimy, że nasze życie ma jakąś wartość. Że uczucie niemocy i bezradności nie musi wcale być dominujące, bo przecież doświadczamy też wielu szczęśliwych momentów, które dzielimy z bliskimi, bądź zachowujemy dla siebie. Nie ważne na jaką skalę działamy - każdy z nas zostawia gdzieś swój ślad.

Nie tylko cieszenie się chwilą obecną ma znaczenie. Ona zaraz przeminie. Najistotniejsze jest, co się z nią stanie dalej. Czy zostanie w naszej pamięci i w sercu, czy zniknie jak kropla w morzu zapomnianych chwil naszego życia.

                                                                       *          *          *

W tym roku postanowiłam wykorzystać podarowane mi od losu trzy miesiące wakacji najlepiej jak się da. Chyba nigdy nie wydałam tyle pieniędzy na podróże ;) Myślę, że to początek odkrywania przeze mnie miejsc i cieszenia się ich atmosferą. Dopiero otwieram oczy na świat i może was zdziwić moje podejście do pewnych rzeczy (na przykład szczegółowe opisywanie niektórych wypraw). Każda z moich eskapad, nieważne czy mała, czy duża, ma szczególe miejsce w moim sercu. Przypominają mi one, że warto ruszyć w nieznane w poszukiwaniu własnej tożsamości, kolekcjonując przy okazji moc pięknych wspomnień. Bo czy w gruncie rzeczy nie chodzi o to, żeby małymi kroczkami dążyć do poczucia spełnienia?

Trójmiasto vol.1
Open'er dzień 1.
Gdynia - Dar Młodzieży
Gdynia - przystań jachtowa
Gdańsk - Stare Miasto






Babie Doły - Dzień na plaży

Open'er - ostatni dzień
Gdańsk - Muzeum Zegarów Wieżowych

Poznań
Muzeum Narodowe
 Stary Rynek

Warszawa
Muzeum Sztuki Nowoczesnej 

On the road


Polski West Coast





Kołobrzeg
Pod latarnią w Niechorzu

Berlin
Pod Katedrą Berlińską (więcej w poprzednim poście)

Kraków
Plac Szczepański
Wystawa poświęcona Feliksowi Jasieńskiem (Kamienica Szołayskich)
Tort na 20. urodziny
Jarmark na Placu Wolnica
Portret Franza Kafki autorstwa Andy'ego Warhola (MOCAK)
Muzeum Lotnictwa Polskiego

Na łonie natury


Bieszczady
Cerkiew w Turzańsku
Widok z Suliły



Jezioro Solińskie
W cieniu wiatraków


Trójmiasto vol. 2
Gdańsk - Żuraw
Gdańsk - Stocznia

Gdynia Orłowo



Gdynia - Nadbrzeże 
Gdańsk - port (plaża Stogi)
Gdańsk - Park Oliwski

Gdańsk - molo Brzeźno

Gdańsk - Jaśkowa Dolina
Gdańsk - Centrum Solidarności



Gdynia - Teatr Muzyczny (GFF)
Pod Hotelem Mercure (GFF)
Gdynia - Widok z Kamiennej Góry
Gdynia - Dar Pomorza Nocą
Gdańsk - Słynny Neptun i ratusz w tle

Gdańsk - port nocą (plaża Stogi)

Hel
Fokarium
Widok na wybrzeże
Godło Kaszub
Początek Polski
                                                                     
                                                                         *          *          *

Powtarzając za Barbrą Streisand: When the dawn comes, tonight will be a memory too and the new day will begin... (Gdy nadejdzie świt, ta noc także będzie wspomnieniem i rozpocznie się nowy dzień...). Może to zabrzmi banalnie, ale wszystko kiedyś się kończy. Czas ma wpływ na nasze życie, ale my nie mamy możliwości nim manipulować. Pozostaje nam tylko panowanie nad naszą pamięcią. To od nas zależy, co zachowamy dla siebie i dla potomnych, a co odejdzie w zapomnienie.