Tuesday, 29 April 2014

Goodbye, school.


My dear, precious readers... I'm sorry to inform You that, due to my approaching exams, I won't be able to post anything in the near future- and that means about 2 more weeks :( What are these mysterious exams? In Poland we call them matura (are we supposed to be mature till then?! ;)). They consist of a few (or more- that depends on the subjects You choose) tests. Some of them are compulsory- maths, Polish and another language (in my case that's English) on a basic level. The rest is chosen by the student. I decided to sit an exam on the extended level in 5 subjects: Polish, Maths, Geography, English and German. Some may think that it's not so much, but- believe me- it is. Especially when it comes to Maths and Geography. I like these subjects, but, stupid as it sounds, I dislike learning them ;) The subject that provides me a great amount of pleasure is, for sure, English. It's not hard to guess, since I run that blog in this language right from the start. I think the reson for my passion for this language was my great teacher in primary school.


Moi drodzy czytelnicy ... Z przykrością muszę Was poinformować , że ze względu na moje egzaminy, nie będę w stanie nic  tu napisać w niedalekiej przyszłości , a to oznacza mniej więcej kilka kolejnych tygodni przerwy : ( Co są te tajemnicze egzaminy ? [no dobra, to jest wyjaśnienie dla tych, którzy nie znają polskich realiów- więc nie musicie czytać tego zdania:)] W Polsce nazywamy je maturą ( mamy być dojrzali do tego czasu ? ) . Składają się z kilku ( lub więcej , to zależy od wybranych przedmiotów ) testów . Niektóre z nich są obowiązkowe - matematyka ,  polski i inny język ( w moim przypadku jest to język angielski) na poziomie podstawowym, reszta jest wybierana przez ucznia. [tu się zaczyna ciekawszy fragment-->] Zdecydowałam się na zdawanie egzaminu na poziomie rozszerzonym z 5 przedmiotów: polskiego , matematyki , geografii , języka angielskiego i niemieckiego. Niektórzy mogą pomyśleć , że to nie jest to wcale tak dużo , ale - wierzcie mi - jest. Szczególnie , jeśli chodzi o matematykę i geografię . Lubię te przedmioty , ale, jakkolwiek to zabrzmi, nie lubię się ich uczyć ;) Przedmiotem, którego uczenie się jest dla mnie czystą przyjemnością, jest na pewno angielski. To nie jest trudne do odgadnięcia , ponieważ prowadzę bloga w tym języku od samego początku . Myślę, że powodem dla mojej pasji do tego języka była moja wspaniała nauczycielka w szkole podstawowej . Była ona bardzo wymagająca, ale zmotywowała mnie do nauki i teraz to doceniam.


So, as I said, I have the exams in my nearest future. Then CAE (Cambridge Advanced English). Then hoooooooollllllliiiiiiiiiddddddddddaaaaaaaaysss... During the summer I'll have plenty of time to do things I've always wanted to do, but for some reasons I couldn't- flight to the moon and stuff like at. Seriously, time will tell if I and a bunch of my friends, who have ambitious plans too, will be able to accomplish our plans. I hope that the lackluster enthusiasm won't get on our way. As Demi Lovato wrote in her book 'Staying strong...'- no one will fulfill our plans for us. We have to get out sh*t together and set out to conquer the world. With the right attitude and optimism- everything is possible. No one will stop us and nothing will get on our way. Finito.


No więc, tak jak mówiłam, czeka mnie matura. Potem egzamin CAE. Potem waaakkkkkkaaacjeeeee... Wtedy będę miała mnóstwo czasu, żeby zrobić wszystko co chciałam, a z różnych powodów nie mogłam- lot na księżyc i te sprawy. Ale tak na serio, to wszyscy moi znajomi mają różne ambitne wakacyjne plany. Czas pokaże czy słomiany zapał nie stanie nam na drodze. W moim przypadku może to się okazać największą przeszkodą. Oby mi się udało pokonać lenistwo i inne słabostki. W końcu jest tak, jak w swojej książce "Bądź swoją siłą..." napisała Demi Lovato- nikt nie spełni naszych marzeń za nas- trzeba wziąć się w garść i wyruszyć na podbój świata. Kiedy będziemy z optymizmem i wiarą w swoje możliwości dążyć do celu nikt i nic nas nie powstrzyma. Finito.




Thursday, 10 April 2014

Throwback Thursday - UK 2010 vol. 2

Four years ago I had enough luck to go to Italy and England within two months. Apparently, I enjoyed my stay in the UK twice as much as in Italy. Maybe it's because of the atmosphere- English are much more polite to tourists and not as direct (using an euphemism) as Italians. 
That year I had a chance to visit not only London but also a few other famous destinations: Oxford, Warwick Castle and Stratford (pictures in my next post).
In this post You can see just a fraction of the amount of pictures that I took in England in 2010. You can expect the rest in the near future.
Here You can see pictures of London Eye taken by me that year: http://onceonegirl.blogspot.com/2013/03/big-city-life-vol1.html.
I also invite You to visit our fanpage (You can find photos not published in this post there): https://www.facebook.com/OnceOneGirl. We have more than 1 400 likes. Thank You :*


Cztery lata temu miałam na tyle szczęścia, żeby w przeciągu dwóch  miesięcy pojechać do Włoch i do Anglii. Co tu kryć, w tym drugim kraju podobało mi się nieporównywalnie bardziej. Może to zasługa atmosfery- Anglicy są bardzo uprzejmi dla turystów, nie tak bezpośredni (używając eufemizmu), jak czasem potrafią być Włosi. Wbrew temu, co się słyszy, są bardzo pozytywnie nastawieni do Polaków. Kiedy mówiłam im, że jestem z Polski, odpowiadali na to zazwyczaj, że znają jakiegoś Jana albo Marię, którzy są 'very nice'. ;)  
W tym poście możecie zobaczyć jedynie ułamek zdjęć, które zrobiłam w 2010 w Anglii. Kolejnych możecie spodziewać się już wkrótce. 
Tutaj znajdziecie zdjęcia zrobione przeze mnie w (albo raczej na) London Eye: http://onceonegirl.blogspot.com/2013/03/big-city-life-vol1.html.
Zapraszam także tutaj: https://www.facebook.com/OnceOneGirl (znajdują się tam zdjęcia z Anglii nieopublikowane w tym poście). Mamy już ponad 1 400 lajków. Dziękujemy! :*
  Słynny kredowy klif w Dover widziany z promu.
 Południk zerowy. Nic dodać, nic ująć.
 Widok na dzielnicę biznesową City z obserwatorium w Greenwich.
Znowu City, tylko tym razem widok z Katedry św. Pawła.
 Zmiana warty pod Pałacem Buckingham.
London Eye...
 Blisko natury w Regent's Park.
 I już w Oxfordzie.
 Pięć minut później spadł deszcz.
 Studentki trenują wioślarstwo przed zawodami The Boat Race, w których zmierzą się z reprezentacją Cambridge.
 Tuż obok jednego z college'ów...
  Oxford to nie tylko najsłynniejsze miasto uniwersyteckie świata. To także miejsce pełne barwnych ulic i ciekawych ludzi.
Zakuta w dyby w Warwick Castle. Miałam wtedy 15 lat ;)

Thursday, 3 April 2014

Teddy Roosevelt

Isn't going outdoors with Your favorite teddy bear (we don't have a dog, I mean, we used to have one, so I'm not inexperienced in that matter) a wonderful way of celebrating the spring? It is also a brilliant idea for spending time with Your 6-tear-old sister. Obviously, mine was delighted ;) We spent an hour discovering the signs of sring in our garden and taking pictures of plants and teddy bears. Yes, ladies and gentlemen, my sister is a very talented photographer. (The first picture in this post, taken by her, is the best proof of that.) She's generally very talented when it comes to creating something- whatever it is- photographs, drawings, paintings, buildings made of LEGO... You can now be oficially jealous for her ;) Obviously I'm joking. I believe in Your skills, dear Readers. Speaking of which, I'll be honoured if you share any of your works with me. I'll publish them in my next post if I like them. You can send them to me via e-mail: janefebray@gmail.com. I also invite You to visit my fanpage.

Czyż  spacer po ogrodzie z ulubionym misiem (nie mamy psa, ale mieliśmy kiedyś, więc nie jestem  żółtodziobem w tej materii) nie jest wspaniałym sposobem świętowania słonecznego, wiosennego dnia? Jest to także świetny pomysł na spędzanie czasu z młodszą, 6-letnią siostrą. Moja była zachwycona ;) Spędziłyśmy godzinę na odkrywaniu znaków wiosny w naszym ogrodzie i robieniu zdjęć kwiatom i misiom. Tak, panie i panowie, moja siostra jest bardzo utalentowanym fotografem. (Pierwsze zdjęcie w tym poście, zrobione przez nią, jest najlepszym na to dowodem.) Jest generalnie bardzo utalentowana jeśli chodzi o tworzenie, nie tylko zdjęć, ale także rysunków, akwarelek, budowli z klocków LEGO... Teraz oficjalnie możecie być   zazdrośni ;) Oczywiście żartuję. Wierzę w Wasze umiejętności, drodzy Czytelnicy. No właśnie, jeżeli chcecie się czymś pochwalić (zdjęciami, rysunkami, artykułem, opowiadaniem, wierszem...), czymś co mogę opublikować na blogu (na pewno chętnie to zrobię, jeżeli mi się spodoba), nie wahajcie się, tylko wyślijcie mi to tutaj: janefebray@gmail.com. Zapraszam także na mój fanpage.


















Thursday, 27 March 2014

Head over heels

'Head over heels' is an expression commonly used when we talk about love. Obviously You can be head over heels in love with a boy or girl. All of the padlocks pinned to bridges in big cities symbolise the feelings that people share and that are supposed to last forever (I saw probably the greatest amount of padlocks of love in Paris- the guide told us that they had been too heavy and had to have been removed, but when we saw the bridge it was full of the padlocks again. The power of love, I guess.) .

'Head over heels' (co po polsku oznacza po prostu 'po uszy' ) to wyrażenie używane często w odniesieniu do miłości. 'Marian zakochał się po uszy w Bogumile.' , 'Zakochany po uszy Stefan zagapił się i wpadł od tramwaj.' I tak dalej. Wszystkie kłódki przypięte do mostów w dużych miastach symbolizują uczucia, którymi ludzie dzielą ze sobą i które mają trwać wiecznie (najwięcej 'kłódek miłości' widziałam chyba w Paryżu- przewodnik powiedział, że łączna waga kłódek była zbyt duża i most groził zawaleniem, dlatego zostały zdjęte, jednakże na nic to się zdało, bo kiedy przepływaliśmy pod tym mostem znów był ich pełen. Siła miłości, jak sądzę.).


I'm head over heels in love with spring. It's my favorite time of the year. During those months I feel like a newborn child- I enjoy the nature waking up to life and I notice many smiling people on the streets. Everybody seems to be happier than they used to be in winter. Can You feel that positive vibe too? No? My pictures may help You ;D Even more positive energy HERE!

Ja jestem zakochana po uszy w wiośnie (wiem, że nie brzmi to za dobrze, no ale trudno :)). To moja ulubiona pora roku. Podczas tych kilku miesięcy czuję się jak nowo narodzona- rozkoszuję się widokiem budzącej się do życia przyrody i uśmiechniętych przechodniów. Wszyscy wydaja się być pełni energii. Nie czujecie tego? Może moje zdjęcia Wam pomogą ;D Jeszcze więcej pozytywnej energii TUTAJ!














Thursday, 20 March 2014

See you next year, winter.

Yes, I know, March 20 is the beginning of spring. But only astronomical. The calendar spring begins tomorrow. That's why I have a right to consider today as a winter day, in spite of the fact that the sun was shining and it was nearly 15 degrees. So what? During that kind of days I feel warm and happy and stuff, but at the same time I feel like sitting in a cozy place with iced coffee and watching the pictures that I took during the winter. This year it was certainly full of surprices. In a few days the temperature dropped over a dozen of degrees and then rose again. It has undoubtedly influenced my frame of mind. In a positive way. Why? For a simple reason. I could change my clothes quite often and I didn't have to wear the same coat the whole winter ;)

Tak, wiem, 20 marca to początek wiosny. Tyle, że astronomicznej. Kalendarzowa rozpoczyna się jutro. Dlatego mam pełne prawo uznać dzisiejszy dzień za zimowy. Chociaż przygrzewało słońce i było 15 stopni. Ale co tam? W takie dni jednocześnie cieszę się, że jest ciepło, radośnie i w ogóle, ale poza tym mam ochotę zaszyć się gdzieś z mrożoną kawą i pooglądać zdjęcia, które zrobiłam tej zimy. Była ona z pewnością pełna niespodzianek. W ciągu kilku dni temperatura była w stanie spaść o kilkanaście stopni, a potem znowu wzrosnąć. Niewątpliwie wpłynęło to pozytywnie na moje samopoczucie. Dlaczego? Z prostej przyczyny. Mogłam często zmieniać garderobę i nie musiałam chodzić przez całą zimę w jednym puchowym płaszczu jak w zeszłym roku ;)

In this post there is just a small amount of pictures that I took this winter. I managed to capture my friend Lukas jumping for joy when he saw me (he didn't say that, but I know better :*), the view from the window of our resort in Kościelisko (a village in the Tatra Mountains), a snowy forest and... my own shoes just after we came back from our hike. Enjoy. And check this out.

W tym poście możecie zobaczyć niewielką część zdjęć, które zrobiłam tej zimy. Udało mi się na nich uchwycić mojego kolegę Łukasza skaczącego z radości na mój widok (nie mówił mi tego, ale ja wiem swoje :*), pejzaż widoczny z okien naszego ośrodka w Kościelisku, ośnieżony las, a także... moje buty zaraz po powrocie z wycieczki na polanę jakąśtam. Enjoy. + zapraszam na fanpage ;)