Thursday 16 January 2014

Blue valley

I must admit, that this year's winter in Poland has disappointed me a bit. I have never been a big fan of snow-storms or freezing cold, but when  my wish of moderate weather conditions became reality this year, I started to miss the snow and low temperatures. Even though it was as it was, we (me and my family) decided to go to the mountains at least to breathe the fresh air which we lack in Cracow. It turned out that many ski slopes weren't functioning, but some were well-prepared for the unfavorable weather (the mountaineers prefer the snow-storms to the sun and blue sky; no snow=no tourists=no money). Fortunately we were optimistic and pragmatic enough to take our skis with us. We had enough luck to go skiing or snowboarding everyday. A sunny weather had its obvious values- it wasn't so cold and the views were really picturesque. I tried to immortalize them in my photos, but it's impossible to show how beautiful they were in reality. 

Muszę przyznać, że tegoroczna zima trochę mnie zawiodła. Nigdy nie byłam wielką fanką zamieci śnieżnych ani przeszywającego zimna, ale kiedy moje życzenie o umiarkowanych warunkach pogodowych spełniło się, zaczęłam tęsknić za śniegiem i niskimi temperaturami. Pomimo tego, że było jak było, postanowiliśmy z rodziną pojechać w góry, chociażby po to, aby pooddychać świeżym powietrzem, którego, co tu dużo mówić, brakuje w Krakowie. Okazało się, że wiele wyciągów narciarskich nie działało, ale niektóre były dobrze przygotowane (górale wolą zamiecie śnieżne od słońca i niebieskiego nieba; brak śniegu=brak turystów=brak kasy). Na szczęście byliśmy jednocześnie wystarczającymi optymistami i pragmatykami, żeby wziąć ze sobą w góry sprzęt narciarski (wiadomo, że takie rzeczy się robi, ale nie zawsze w taką pogodę; w wiadomościach mówili, że górale zamykają kolejne wyciągi...). Mieliśmy możliwość codziennej jazdy na nartach i snowboardzie w przyzwoitych warunkach. Słoneczna pogoda miała oczywiste zalety- było nam cieplej, a widoki były malownicze. Próbowałam uwiecznić je na fotografiach, ale niemożliwe jest ukazanie, jak piękne były w rzeczywistości.











Friday 10 January 2014

NY Resolutions - journaling 101

The first 10 days of 2014 are over. For me they were full of work and thoughts. Like at the beginning of every year- I have to learn to school, because the end of the break is quite soon... I have to do some exercises to burn the calories that Christmas has caused... and finally- I do many resolutions. One of them was quite interesting. I thought: 'Probably my greatest dream is to live in NYC and lead the Carrie Bradshaw lifestyle. Maybe I can start my preparations now? What about running a notebook full of various inspirational stuff?' Here are some effects of my work:

Pierwsze 10 dni 2014 roku za nami. Dla mnie były one pełne pracy i rozmyślania. Jak każdy początek roku- musiałam uczyć się do szkoły (matura -.- ), bo zbliżał się koniec przerwy świąteczno-noworocznej... Musiałam porobić trochę ćwiczeń, żeby spalić kalorie nagromadzone podczas Świąt... i wreszcie- zrobiłam sporo postanowień. Jedno z nich było dość ciekawe. Pomyślałam sobie: 'Prawdopodobnie moim największym marzeniem jest mieszkanie w Nowym Jorku i życie w stylu Carrie Bradshaw z SATC. Może już teraz powinnam rozpocząć przygotowania? Fajnie by było założyć taki ''inspirownik'' pełen różnych różności*? ;)) Oto część efektów mojej pracy:
*[tak wiem, masło maślane]



















I've got a fantastic resolution for You: 
Visit our FANPAGE! :D